środa, 20 marca 2024

4. Ty to jesteś matką, to nie robisz głupich rzeczy

Natalia nieco obawiała się kolejnego spotkania z Alicją, jak również czuła w ciele znajomą ciężkość na myśl o ponownym braniu udziału w meandrach jej życia. Jednak musiała równocześnie przyznać, że ich rozmowy okazały się mniej dramatyczne, niż zakładała początkowo, prawdopodobnie zmanipulowana doświadczeniami z ich historii. Tak więc rozdarta między ciekawością i paniką, dotarła na Saską Kępę, do kawiarni, która bez zbędnych ustaleń została ich kawiarnią i zawadiacko, a jednak wciąż dość asekuracyjnie, wkroczyła do środka.

Alicja też już była. Siedziała mniej zawadiacko i ściskając w międzydłoniach wielki kubek kawowej wariacji na temat nowych początków, wzrokiem transferowała do Natalii komunikat: chcę opowiedzieć, ale się będę krygować.

Natalia kiwnęła do niej, zamówiła podobne wiaderko z pianką i wreszcie klapnęła naprzeciwko koleżanki.

- Ty to jesteś matką, to nie robisz głupich rzeczy – usłyszała tę nie najwyższych lotów zaczepkę zanim jeszcze porządnie rozpakowała się przy stoliku i roześmiawszy się na nią w miarę szczerze, utwierdziła w domniemaniu, że Alicja ma dzisiaj do opowiedzenia treści smażone na naprawdę głębokim tłuszczyku.

- Rozumiem, że ta złamana ręka nie jest wystarczająco głupia - odparła wymijająco, wskazując na temblak i usiłując drugą ręką klasycznie zmieścić swój dobytek na sąsiednim krześle.  

- A jak złamałaś?

- Z dziećmi na lodowisku – pokiwała głową Natalia, kończąc się mościć i wiedząc jednocześnie, że nawet złamanie czaszki, jeśli by się wydarzyło w zabawie z dziećmi, nie usatysfakcjonowałoby Alicji. Daj mi coś, cokolwiek – mówił jej wzrok, który napotkała mimochodem i który ją jednocześnie  usprawiedliwił przed samą sobą za to, co zaraz planowała powiedzieć.

- No dobrze – westchnęła konspiracyjnie - być może ja też widuję się z kimś – zrobiła teatralną pauzę. - I być może się lubię przebierać.

Widziała jak oczy koleżanki powoli zamieniają się w spodki, a następnie, powodowane niewiarą, równie się szybko zwężają do szparek o szerokości lasera. Jakiś szczegół – pomyślała – jeden szczegół, który usankcjonuje tą historię i mam ją. I wtedy sobie przypomniała.

- Tydzień temu – westchnęła w końcu i pokręciła głową niczym własna, rozczarowana matka – mam taki strój, no wiesz, z samych pasków skórzanych. I do tego są kajdanki, też takie wygodne bardzo, bo grube i cieplutkie, wiesz, że nie ma tego metalu, co dotyka ręki. Więc lubię je ogólnie, tylko te co mam, są tak skonstruowane, że możesz spiąć dłonie ze sobą, ale nie możesz ich przypiąć jakby do niczego oddzielnie. A ja chciałam, żeby można było na przykład przypiąć nadgarstki do bioder, albo do pleców, i do tego potrzebowałam dwóch karabińczyków. – Natalia rzuciła badawcze spojrzenie Alicji i zrozumiała, że osiągnęła cel. Koleżanka była w hipnozie. - Łatwo to się dało przerobić – kontynuowała bez zająknięcia - i pamiętałam, że mam taki karabińczyk zapasowy w starym mieszkaniu. Wiedziałam, że Tomka nie będzie, więc poleciałam tam i zaczęłam na szybko przetrząsać klamoty, żeby to znaleźć. Te kajdanki wzięłam ze sobą, żeby od razu je przerobić, albo sprawdzić chociaż, czy będzie to działało, no wiesz, więc rzuciłam je gdzieś na stół i oczywiście, że nagle Tomek się pojawił i wrócił, w drzwiach stanął. I nawet mnie zapytał, czego szukam i chciał mi pomóc, więc ja mu mówię, że takiego karabińczyka, a po co mi, on na to, więc ja jemu, a że coś potrzebuję przypiąć do czegoś, mu tłumaczę. I wtedy on spojrzał na stół i na te kajdanki i na mnie na podłodze w kuchni i tylko pokręcił głową, westchnął i mówi:

- Natuś, przecież ty masz rękę złamaną.

A ja się poczułam tak jakoś, no nie wiem, może nie żałośnie, ale tak jakoś, no wiesz, jak dziecko, i nic mi innego do głowy nie przyszło, więc powiedziałam:

- No właśnie dlatego ją muszę unieruchomić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz