No dobra - pomyślała Natalia - to na głęboką!
Po czym napełniła płuca życiodajnym oddechem i dała nura w legendarną krainę
mrocznych niespodzianek:
- To jaki on jest? – zapytała, rozsiadając się wygodnie.
Jej przedchwilowa historia o karabińczyku do kajdanek
otworzyła faktycznie w Alicji wrota do odwagi, gdyż bez gry wstępnej, odparła
ona:
- Ma tatuaż legii na plecach.
Na chwilę zapanowało milczenie. Obie dziewczyny zaczęły mierzyć
się treścią usłyszanych słów, gdyż obie usłyszały je na głos pierwszy raz.
Natalia przez moment szacowała szansę przesłyszenia się, nie bardzo jednak
potrafiła wymyśleć jakikolwiek wyraz bliskobrzmiący do legii, a bardzo się bała
upewniać. Wolała też zachować w sobie resztę nadziei, że to żart. Czas nie
działał jednak na jej korzyść, gdyż Alicja, która sama oswajała się z własnym,
oficjalnym wyznaniem głosowym, coraz intensywniej świdrowała ją spojrzeniem,
sprawdzając w niej jak w lustrze, jak bardzo źle zaczyna się ta historia i czy
nie warto jeszcze roześmiać się perliście i udać, że to tylko taki egzotyczny
dowcip dla rozluźnienia atmosfery. Czas
jednak upływał i wreszcie nie dało się dłużej udawać, że da się nad tym
zwyczajnie przejść do porządku dziennego.
- Ammmm.. no to dwa kolejne pytania w takim razie – Natalia
odchrząknęła najdyplamtyczniej jak dała radę. – Wiek – wyciągnęła kciuk – oraz wiek tego,
amm, tatuażu – wyciągnęła palec wskazujący i pokazała na raz oba, unaoczniając liczbę
dwa.
Alicja uśmiechnęła się drżąco i z lekka nerwowo.
- Czterdzieści. Ponad czterdzieści. Czterdzieści cztery –
urwała nagle czujnie, uświadamiając sobie, że to nie licytacja. – A to drugie,
to nie wiem – wzruszyła ramionami. – A co?
- No bo wiesz, różne rzeczy się robi w młodości i wiele
można wybaczyć dwudziestolatkowi. Może nie miał hajsu, żeby to potem usunąć? –
Natalia wciąż jeszcze usiłując jakoś zracjonalizować sobie problem,
jednocześnie widziała na twarzy koleżanki, iż błądzi. - Może rzadko się ogląda
w lustrze z tyłu i po prostu…no wiesz, wypadło mu z głowy.. że to tam jest?
Widząc jak spojrzenie Alicji tężeje, Natalia porzuciła
ostatecznie nadzieję na zrozumienie tej kwestii i postanowiła ugryźć zagadnienie z
innej strony.
- Jak duży?
- Za duży.
- Ale bardziej jak wizytówka, czy.. jak.. – zamyśliła się –
jak dłoń?
- Jak kurwa dłoń ale taka dłoń na pół pleców.
- Acha.
Natalia zaczynała wpadać w panikę. Wiele scenariuszy
przerobiła w głowie, idąc na to spotkanie. Scenariuszy, wydawało jej się, że najgorszych. Co powie, jeśli on będzie nieuleczalnie chory, albo bez nogi? Ze
sztuczną szczęką, albo uzależniony od kokainy? Co jeśli siedział w więzieniu,
jest bezdomny, albo waży dwieście kilo? Ale tatuaż klubu piłkarskiego był
wyzwaniem rzuconym nie tylko tolerancji i poczuciu estetyki. Był wyzwaniem
rzuconym postrzeganiu rzeczywistości. Nie
wyciągaj pochopnych wniosków – skarciła się w myślach – ciągle jest
szansa, że jest inteligentny. Przecież ten świat to jeden wielki melanż niespodzianek
i wyjątków od wszelkich reguł.
- No doooobra.. – podniosła kubek w geście toastu – to teraz dla odmiany coś dobrego.
Alicja zamyśliła się niebezpiecznie.
- Otwiera mi zawsze drzwi – wzruszyła ramionami po dłuższej chwili i znowu zamilkła, a Natalia, która czekała na ciąg dalszy, nagle poczuła znów fale gorąca, bo zrozumiała, że dalszego ciągu nie będzie. Zapadło znów niewygodne milczenie, przerywane jedynie siorbaniem.
– Też w samochodzie – dodała po chwili Alicja i
obie pokiwały głowami, jakby chciały tym kiwaniem podpompować nieco rangę tego
doniesienia.
Czy to możliwe, żeby desperacja rosła aż tak hiperproporcjonalnie
do wieku? Czy jest takie oficjalne prawo psychiczne? Natalia, która się nie
lubiła okłamywać, zadrżała. Czy dopiero w oczach koleżanki można zobaczyć to,
co normalnie przelatywało przez coraz rzadsze sito ich wymagań?
- Ja chyba go traktuję jak takie zadanie specjalne. Może nie
karę – Alicja otworzyła się niespodzianie – ale bardziej taki sprawdzian
własnej tolerancji. Myślę, że to każdemu by się przydało tak naprawdę.
Ocho – pomyślała Natalia – droga ku prawdzie
wiedzie doprawdy przez najniezwyklejsze meandry samorozgrzeszającego bullshitu.
- Wiesz, dużo się mówi o tolerancji w naszych czasach, ale
tak naprawdę to nic nie znaczy – Alicja ugruntowywała się w swojej teorii.
– Łatwo jest niby tolerować rzeczy, które de facto popieramy, albo nam nie
przeszkadzają. Ale prawdziwa, trudna, pełna wyrzeczeń tolerancja zaczyna się
wówczas, gdy dajesz prawo do istnienia ludziom, którzy wiesz, że pewnych rzeczy
nie kumają. Kiedy pozwalasz im opowiadać jakieś bzdety, albo gorzej, koszmarne
jakieś teorie i kusi cię, żeby im jakoś pomóc, ale wiesz, że nie wolno. Kiedy
na każdym kroku musisz gryźć się w język, żeby im nie tłumaczyć, nie
wyprowadzać z błędu, bo przecież i tak nie zrozumieją, jeśli nie są gotowi - Alicja
sapnęła z niekłamanym poczuciem utrapienia i pokręciła głową. – Naprawdę, mówię
ci, czuję, że to mnie jakoś wewnętrznie buduje, jakoś mnie uszlachetnia – rozpędzała się – że nie próbuję go naprawiać,
tylko go akceptuję z tym ciasnym umysłem.
- Faktycznie, prawdziwa tolerancja – Natalia podniosła
kawowy toast po raz drugi i przyjrzała się koleżance, której rumieńce oblały
oblicze z podekscytowania. – Miałaś rację, że ten jest inny.
- No! – ucieszyła się Alicja. – Mówiłam ci.