- Dawno nas znowu tutaj nie było – Natalia się rozpostarła
wzrokiem po krajobrazie ulicznym i jęła się odkręcać z szalików.
- No wiem. Ale jakoś tak mijają te dni, tobie nie? – Alicja
siorbnęła late na soi.
- Bardzo mi mijają. Zwłaszcza na jesień jakoś tak zawsze, czy
ja wiem.
- Pamiętam. Zawsze tak miałaś.
- Miałam co?
- No to z jesienią.
- No fakt. Mój chłopak z liceum mówił zawsze we wrześniu, że
ocho, idzie czas słuchania starych kobiet, jak śpiewają o umieraniu piosenki,
które się nie rymują.
- Ten typ sam ma depresję.
- Ale ja mówię o liceum.
- Ale ludzie się nie zmieniają. Dwadzieścia pięć lat temu po
prostu naśmiewał się z innych, żeby samemu nie czuć, jak bardzo chce ciąć się
po kablach.
- Ludzie zmieniają się codziennie – Natalia podprostowała
postawę na krześle, zahaczając spojrzeniem o twarz przyjaciółki. Pożałowała tego
jednak prawie natychmiast zauważając nieintencjonalnie, jak oczy tej
drugiej wędrują pod czaszkę naprawdę głęboko, by za chwilę wypłynąć spod niej, topiąc otoczenie ogniem dezaprobaty.
- Błagam, podaj mi jeden przykład faceta, który się zmienił –
Alicja rzuciła wyzwanie spod przymkniętych powiek i również spozycjonowała się
na krześle bardziej wojowniczo.
- Acha, czyli znowu gadamy o facetach.
- O kurwa, no dobrze, a ile poznałaś kobiet przez te lata?
Tak wiesz, bliżej. Tak jak poznawałyśmy facetów.
Natalię przez chwilę zapauzowało. Nigdy wcześniej nie skierowała
myślenia w takie tory i musiała przyznać, że dysproporcja płciowa wycinka
społeczeństwa, wśród którego prowadziły swego czasu zaawansowane badania
rozpoznawcze, była spora.
- My się zmieniłyśmy – zaryzykowała.
- Rzeczywiście – Alicja była dziś najwyraźniej w nastroju
samosrogości. – Mieszkamy dokładnie w tym samym miejscu, co piętnaście lat
temu. Żadna z nas nie ma męża. Domku w górach. Żadna z nas nie zrobiła kariery, nawet na Insta.
- Ja mam dzieci.
- No to gratulacje, fantastyczne osiągnięcie! Ja mam cztery
koty.
Natalia przyjrzała się przyjaciółce i po cichu przyznała jej
rację. Faktycznie Alicja nie zmieniła się aż tak bardzo.
- Domek w górach chciałabym mieć, ale męża niekoniecznie –
westchnęła wreszcie Natalia. – To raczej nie chodzi o to, co mamy, ale jak się
z tym mamy, co mamy, a czego nie.
- O ja pierdolę – Alicja nie była fanką słownych zawiłości. –
Ja jak obserwuję moich byłych to widzę tam ciągle to samo. Jeden u
mamusi, drugi na imprezie, trzeci jara blanty. Co chwila nowe baloniary,
tylko oni coraz grubsi.
- Więc jednak się zmieniają – Natalia spróbowała żartu, ale
nie została usłyszana. – Po co w ogóle ich obserwujesz?
- Ale w pracy jest dokładnie to samo! Myślałam na początku, że w
tej będzie inaczej, ale kurwa zapomnij. Na koniec liczy się tylko kto kogo dyma
i kto dostaje premię.
- A ty dostałaś?
Alicja spojrzała na nią kwaśno.
- Weź do serca moją radę i nigdy nie bzykaj nikogo z pracy. Mijasz
potem ciągle tego zjeba przy ekspresie do kawy i zastanawiasz się jak ciemno
musiało być.
- Dam ci lepszą radę. Może nie bzykaj zjebów – Natalia
wypowiedziała tę niepotrzebną prawdę i natychmiast ugryzła się w język, w
gardło i w sam mózg. Na salwę rewanżu nie musiała czekać długo.
- Jezu jak zajebiście, że cię znam! – wysyczała Alicja
pochylając się nieco nad stołem, niczym w szarży. – Proszę nauczaj mnie, a nie
zbłądzę więcej!
Natalia podniosła ręce w geście poddańczo-pojednawczym, ale
było już za późno. Alicja oflankowała się na swej zranionej pozycji i machina zniszczenia ruszyła.
- Ty to masz zawsze te swoje fazy mądrości koelowskiej jak
akurat poznasz kogoś i ci się wydaje, że tym razem będzie inaczej. Olśnienie
masz i skok kwantowy. Będziesz teraz nauczać prawd swoich objawionych z
pamiętniczka. Załóż konto Matka Boska Przebudzona i napierdalaj masterklasy,
tańcząc taniec niepokalanego poczęcia nowej wiary. Za pół roku i tak
zadzwonisz, że o matko, znów zjebałaś wizualizację. Chciałaś żeby dużo
podróżował, ale zapomniałaś dodać że z tobą. Łeee! – Alicja teatralnym gestem
potarła oczy i czerń spowiła jej skórość pod okiem. – A imię tego objawienia? –
podniosła brwi tak wysoko, jak rzadko się to dzisiaj już widuje u kobiet.
- Psylocybina – Natalia ugasiła pożar zanim zdołał objąć całą
kawiarnię. Przez chwilę mierzyły się spojrzeniami.
- Serio? – substancje psychoaktywne miały u Alicji od zawsze
wysokie notowania. – Sama hodujesz?
Natalia pokiwała głową. Szacunek rósł pomału w oczach
przyjaciółki, tam gdzie przed chwilą jeszcze piekło stało otworem.
- No dobra, kurwa, faktycznie. Może się niektórzy zmieniają –
Alicja złożyła w eter mały hołd kiwnięciem głowy, ale zaraz się zatrzymała.
- Czekaj, czekaj, a kto cię nauczył w grzybki? – wycelowała w
Natalię spojrzenie przeszywające niczym laser. – Oczywiście! – prychnęła. –
Zawsze jest jakieś imię – wycedziła przez zęby.
- Wiesz co – Natalia poczuła nagle zryw patriotyczny względem
siebie – to Ty się nie zmieniasz po prostu. Dlatego stale widzisz i przyciągasz
to samo. I atakujesz mnie zawsze, kiedy czujesz się zagrożona, bo ja zaczynam
coś nowego.
Alicja roześmiała się teatralnie.
- Zapomniałam, że zrobiłaś też kurs psychologii na
Instagramie. Maria Terapeutka Magdalena habilitowana w tańcu.
- Nie tańczę na Insta! – Natalia poczuła się naprawdę urażona. – I co
ty masz do tej Matki Boskiej?
- Nie wiem, ale jakoś mnie nieprzeciętnie wkurwia.
Ona i cała reszta bogiń z Instagrama.
- Matka Boska jest na Insta?
- Kurwa, tam są same matki boskie. Ja nie wiem tylko, kto ich
dzieci wychowuje, kiedy one tańczą.
Natalia zaśmiała się niepohamowawszy ale też z ulgą, bo najwyraźniej
nieoczekiwanie zmienił się kierunek inwazji.
- Kiedy ta piramida finansowa w końcu jebnie? – bulwersowała się przyjaciółka, kręcąc młynki kubkiem kawy. – I gdzie jest statek matka tych wszystkich bogiń? Skoro wszystkie kupują kursy bycia boginią kursów, a potem odsprzedają dalej, to gdzieś któraś kurwa Afrodyta z Bali musiała to zacząć.
- One czerpią moc z łona.
- Kurwa czerpią od wcale niegłupich filozofów xx wieku, ale zdołały
doprowadzić ich dorobek do takiego absurdu, że dziś człowiek wstydzi się, że nie
ma jeszcze działki na Zanzibarze, bo widocznie jest za głupi, żeby sobie
przyciągnąć. Dlaczego jakoś cycków sobie nie potrafią same powiększać siłą
woli, przecież wystarczy uwierzyć w siebie. Czemu się nie wezmą za leczenie
raka?
- Chyba już się wzięły.
- A emisja CO2?
- One tylko umieją przyciągać obfitość.
- To niech przyciągną obfitość CO2 w inne miejsce!
Alicja sapnęła w roztrzęsieniu.
- Pracowałam kiedyś dla dwóch Instaliderek – Natalia na nowo skupiła
na sobie podejrzliwość przyjaciółki.
- Jakim cudem?
- Poprosiły mnie o redakcję tekstu książki, którą pisały. Jedna z nich to taka właśnie od obfitości, a druga, że od biznesu. No więc jedna sobie wykombinowała, że jej boskość należy opisać dla dobra ludzkości, a druga, że sobie na tamtej pierwszej zarobi pieniądz i rozgłos.
- No i?
- Bardzo szybko się okazało, że żadna nie umie pisać. Więc z redaktorki się przekształciłam w autorkę, czyli najgorzej, bo obie chciały pchać do tej książki coraz więcej o sobie, wkurwiając tym samym tą drugą, a ja tylko w kółko wszystko poprawiałam.
- Ja pierdolę, jakie to oświecone.
- Muszę przyznać, że poza Instagramem całkiem mało w nich
było obfitości miłości.
- A jak to się skończyło?
- Jak na ironię, pożarły się o to, która jest bardziej
autorką. I której nazwisko ma być większe na okładce. W końcu wynajęły
prawników i zaczęły się straszyć sądem. Dwie liderki kobiecych biznesów, a mi
finalnie nikt nie zapłacił.
- Żartujesz?
Natalia tylko się uśmiechnęła.
- To moja wina, widocznie mam karmiczną blokadę kwantową na
energii pieniądza.
- Wiesz co zrób? O tym napisz książkę! - Alicji oczy zapłonęły
żarem zemsty. - Wiesz jak to by się teraz sprzedało!? „Instaliderki za kulisami.” Albo „Cała prawda o boginiach sukcesu”. Poprowadzę Ci socjale za darmo, tylko
błagam zrób to! Będziesz jak Posłanka Prawdy! Co ja mówię, Bogini!! Hasztag #prawdazłona.
Natalia zamyśliła się chwilę nad przebiegłością tego planu i uznała, że jest potępieńczo dobry. Uśmiechnęła się więc do przyjaciółki.
- Dobrze. Ale nie tańczę!