Dwa tygodnie później pogoda rozświetliła Warszawę nadzieją,
a dwie przyjaciółki znowu zasiadły do ceremonii oczyszczenia przestrzeni życiowej
za pomocą rytuału narzekania. Natalia pamiętając ostatnie rewelacje, nie czując
się jeszcze gotowa, by wiedzieć więcej, asekuracyjnie wjechała do romansowego
pit stopu i postanowiła krążyć wokół tematów pracowych.
- To opowiedz mi może coś więcej o tym twoim wydawnictwie –
spojrzała na koleżankę i rozczarowała się. Na twarzy Alicji nie zauważyła bowiem
ulgi, a wręcz nowy wymiar zatroskania.
- Co się dzieje?
- Ych.. no wiesz – Alicja popijała gęsto z kubka, oczami
lawirując po ścianach i Natalia utraciła pierwotną pewność, że ten temat będzie
dla nich łaskawy.
- Myślałam, że w pracy ci się układa. Mówiłaś, że wszyscy
jarają zioło i robicie fajne projekty. To prawda?
- Taaaak.
- Acha. Nooo, to dobrze – Natalia wysunąwszy sonary
bezpieczeństwa, zaczynała się z powyższego tematu dyskretnie wycofywać, gdy wtem nastąpił informacyjny
wybuch.
- No bo on tam pracuje.
- Jezusie mariański! – Natalia prawie się zakrztusiła. –
Jako kto?
Cisza nie zwiastowała niczego dobrego.
- No jest takim wiesz..
- No?
- No wiesz.
- No nie wiem.
- Prowadzi takie kursy. Jakby. Dla pracowników.
- Kursy?
- Jakby.
- Błagam wyduś to.
- Bodyruch.
- Co?
- No tak to się nazywa. W sensie no, on to tak nazwał.
- Boże!
- No wiem.
Alicja westchnęła tak głęboko, że Natalia miała wrażenie jakby
wessała w płuca całe powietrze z kawiarni.
- Ale to jest bardziej? Jakby taniec? Czy co?
- On twierdzi, że to jest wynaleziony i opracowany przez niego,
specjalny program do ruchu. Całkowicie nowatorski.
- To znaczy?
- No takie połączenie.. tańca, jogi, stretchingu, joggingu,
boksu, akrobatyki i medytacji.
- Tak zwany instapakiet. A byłaś na tym?
- Tak. – Alicja schowała się cała za swoim kubkiem. – Musimy
na to chodzić. Wszyscy w wydawnictwie. I to kurwa w sobotę. Chcieliśmy dostać
karty Multisportu, a dostaliśmy to.
- Nie mówiłaś, że on jest wysportowany.
- No nie mówiłam. Bo nie jest ni chuja.
- To jak to?
- Jakiś kurs zrobił, mi mówił. Ogólnosportowy, czy coś.
Myślałam, że żartuje, a on mi pokazał taki dyplom wiesz, z Internetu: Instruktor
nowoczesnych dyscyplin mieszanych. Ale chyba to był webinar, bo przysięgam,
że mięśnia to na nim nie znajdziesz.
- Ale coś chyba musi umieć? Kto go w ogóle zatrudnił?
Alicja wykonała nieznaczny ruch głową, przypominający
drżenie.
- No tak jakby ja.
- Co? A ty nie robisz reportaży? Mówiłaś, że jeździcie po
Polsce i kręcicie materiały o ludziach, czy coś?
- No materiały tak kręcę bardziej dodatkowo. Ogólnie to
pracuję w HRze.
Przez okno w kawiarni sączyło się popołudniowe słoneczko, a
wiosna na dobre rozpakowała się na Saskiej Kępie. Przez chwilę Natalii wydało
się, że cofnęła się w czasie. Że znów ma trzydzieści lat. Znów jest odrobinę
samotna i zniechęcona koniecznością przeżycia, ale spotkanie z przyjaciółką jak
zwykle przypomni jej, że to nie ona wcale ma największy dar do rujnowania sobie
zdrowia psychicznego. To właśnie Alicja bowiem - niewyczerpalny wachlarz wszelakich
nieudacznictw zamkniętych w męskich ciałach - zasysała do swego życia z
determinacją małej mróweczki. Najgorsze patologie, po których wstyd ciągnął się
miesiącami jeszcze niczym zapalenie pęcherza, to była zawsze mistrzowska dyscyplina
Alicji, w której puchar zwycięstwa co rok, bezsprzecznie i zasłużenie, lądował w
jej rękach. I oto dziesięć lat później, jak widać, postanowiła zmonetyzować
swój największy dar, zostając specem od wybierania ludzi. Natalia nie potrafiła
wyjść z podziwu, jakie poczucie humoru miał wszechświat.
- No to dobra robota! – uśmiechnęła się ostrożnie. – Przynajmniej
jeśli zatrudniłaś, to możesz chyba zwolnić?
- Niekoniecznie właśnie tak to działa. Nie w tym wypadku.
- Bo?
- No bo, no.. – Alicja znowu westchnęła i po raz kolejny, dla
fasonu, zamarkowała łyk z pustego już kubka. – Moja szefowa go polubiła.
- Polubiła..yyy, w ten sposób?
- W ten sposób – Alicja potwierdziła, ocierając z czoła wiosenne
kropelki stresu.
- To taki Bodyruch – Natalia roześmiała się już
prawie beztrosko. - Czyli przynajmniej wy się już nie spotykacie?
- No, tylko w soboty.
- Słuchaj, no to nie ma tego złego – Natalia naiwnie próbowała
skonstruować skuteczną i pozytywną puentę konwersacji. – U szefowej na pewno
zaplusowałaś. W soboty masz darmowy Bodyruch - uśmiechnęła się znów w
zadziwieniu, że można mieć jednocześnie tatuaż klubu piłkarskiego i seks. – A to
że instruktor nie potrafi w sporty, to nie znaczy, że ty przy okazji nie spalisz kilku
kalorii.
- W firmie nikt się już do mnie nie odzywa. Przez te soboty.
A szefowa mnie nienawidzi. Pewnie mnie zwolni.
- Dlaczego cię nienawidzi? – Natalia, która już jedną nogą
zwycięsko puentowała, ponownie poczęła opadać z sił.
- Bo jest starsza ode mnie – Alicja bezradnie wzruszyła
ramionami. - Więc ubieram się teraz w golfy i ogrodniczki, żeby jej nie
denerwować. I w kapcie. Ale i tak wodzi za mną żółtymi ślepiami jak hiena.
- A co ona, tak staro wygląda?
- No tak na swój wiek.
- To znaczy?
- Sześćdziesiąt cztery.
- O kurwa!
Alicja pociągnęła znowu łyka niewidzialnej kawy, a Natalia poczuła,
że wszystko w niej się poddało. Jedyne, co mogła zrobić, to uporządkować własne
lęki i wątpliwości.
- Jak ma tyle lat, to pewnie nie widzi tego tatuażu – uspokoiła
się.